środa, 27 stycznia 2016

Gen artystyczny


Jak to mówią natury nie oszukasz... mieszanka genów jaką dostałam po rodzicach siedzi we mnie mocno i co jakiś czas daje o sobie znać.
Mama - kobieta o wielu talentach, krawcowa samouk, potrafi wyczarować coś z niczego, dodatkowo ma wiele zdolności manualnych :)
Tata - zawodowo umysł ścisły, ale drzemie w nim dusza artysty, za młodu realizował się jako muzyk, fotograf, a nawet rysownik - do dziś zachowały się portrety wykonane węglem.

Jak było ze mną, od zawsze rysowałam, lubiłam: plastykę i technikę, robienie czegoś samemu zawsze sprawiało mi radość i do dziś nie wiem czemu nie wybrałam studiów w tym kierunku...  Ale nie ma co rozpamiętywać. Studia skończone, rodzina założona, z pracy zwolniona więc trzeba coś robić. Na tą chwilę bardziej hobbistycznie, ale może przerodzi się to w coś poważniejszego ;)
Przygoda z szyciem zaczęła się dawno , dawno temu, jednak nie miała swojej ciągłości. Zdarzały się jedynie krótkie epizody, gdy sięgałam po igłę i nitkę próbując coś stworzyć. Z maszyną do szycia długo nie mogłam się zaprzyjaźnić. Po pierwszej nieudanej próbie dałam sobie spokój. Dopiero w tamtym roku, gdy potrzebowałam w szybszym tempie uszyć kilka rzeczy na pomoc przyszłam mi maszyna teściowej i jakoś po kilku sprzeczkach (z maszyna nie teściową) udało mi się uszyć co potrzebowałam. Dziś mam już swoją wyczekaną i upragnioną maszynę. Mam nadzieję, że dobrze będzie nam się współpracowało i razem stworzymy piękne rzeczy.



2 komentarze: